Reklama

Ratownik TOPR: Technologia powoduje wzrastającą wiarę w nieśmiertelność

Zwały śniegu pędzące z prędkością ponad 200 km/h, niszczycielski walec, pod którym drzewa łamią się jak zapałki. Człowiek w zetknięciu z lawiną jest na przegranej pozycji. Pod śniegiem jest w stanie przeżyć zaledwie kilka minut pod warunkiem, że nie ma poważnych obrażeń wewnętrznych. Mimo takiego zagrożenia w górach nie brakuje ryzykantów. - Polacy są mistrzami świata w każdej dziedzinie, szczególnie w tej o której nie mają pojęcia. – przyznaje Piotr Konopka, ratownik TOPR. – Wiedzę górską i umiejętności posiada zaledwie garstka, ale wszyscy odwiedzający góry uważają się za znawców.

Ostatnie tygodnie w Tatrach przypomniały, jak niebezpieczne są góry zimą. Zeszło kilka lawin, najtragiczniejsza w rejonie Kondrackiej Przełęczy. Pod zwałami śniegu zginął 28-letni mężczyzna. Dużych rozmiarów lawina zeszła z Marchwicznej Przełęczy wprost na zamarzniętą taflę Morskiego Oka załamując lód. W Dolinie Pięciu Stawów Polskich lawina porwała jedną osobę, szczęśliwie udało się jej wydobyć na powierzchnię. Ratownicy TOPR codziennie apelują do turystów o rozwagę. Wyprawy w góry zimą wymagają doświadczenia, wiedzy i odpowiedniego sprzętu. Niestety turyści te apele często lekceważą. Przeraża lekkomyślność, brak wyobraźni i przeświadczenie o własnej nieomylności.

Reklama

- Przy tej liczbie błędów, które widzimy w terenie, skalę tego, co ludzie w górach wyprawiają, wypadków jest tak mało, że można uznać, trochę żartobliwie, że ich w zasadzie nie ma — mówi Interii Piotr Konopka, ratownik TOPR.

Zobacz również: Ratownik TOPR o zimowych grzechach turystów. Który jest najcięższy?

Wiara w technologie w górach zabija

Coraz więcej osób odwiedza Tatry, ale nie zawsze przekłada się to na umiejętności, którą posiadają. Brawura, bezmyślność, brak doświadczenia oraz ignorancja to najczęstsze grzechy turystów w Tatrach. Wielu wychodzi w góry bez wiedzy o topografii, odpowiedniego przygotowania i znajomości podstawowych zasad bezpieczeństwa. Pogoń za efektownym zdjęciem i chęć zaimponowania innym w parze z brakiem umiejętności to gotowy przepis na tragedię. Media społecznościowe napędzają ten wyścig - wyżej, szybciej, bardziej ekstremalnie. Włos na głowie się jeży, gdy czyta się internetowe wpisy górskich "ekspertów", którzy doradzają innym samemu nie posiadając wystarczającej wiedzy i doświadczenia.

Podobnie jest ze sprzętem. Posiadanie drogiego plecaka lawinowego, raków czy czekana bez dobrej umiejętności ich używania jest jak posiadanie luksusowego samochodu bez umiejętności jego prowadzenia. - Nawet najlepszy sprzęt nie uratuje nam życia, jeżeli nie będziemy wiedzieli jak się nim posłużyć - podkreśla ratownik TOPR.

Lawiny zimą podobnie jak burze latem to w Tatrach jedne z największych zagrożeń. Uruchomienie lawiny jest trudne do oszacowania i nie da się w stu procentach wyeliminować ryzyka. Są jednak pewne zwiastuny, dzięki którym można zapobiec tragedii. Ratownicy górscy codziennie monitorują sytuację i określają stopień ryzyka. Na stronach internetowych TOPR i TPN dostępna jest ocena zagrożenia lawinowego podawana w pięciostopniowej skali, gdzie 1 stopień oznacza, że zagrożenie jest niewielkie, 2 umiarkowane, 3 znaczne a 4 wysokie. 5 stopień w Polsce w praktyce nie występuje ze względu na rozmiar Tatr. Oznacza on ryzyko zejścia potężnej lawiny, która byłaby zagrożeniem dla obszarów stale zamieszkiwanych i infrastruktury. W Polsce nie ma możliwości przysypania lawiną miejscowości czy dróg, tak jak ma to miejsce na przykład w szwajcarskich czy austriackich Alpach.

Zobacz również: Architektoniczne cuda z polskich gór. Od gotyckich zamków po modernizm

Najwyższy ogłaszany w Polsce stopień zagrożenia lawinowego to 4. - Wyjścia w góry są wtedy całkowicie wykluczone - mówi ratownik TOPR. - Nawet chodzenie po niektórych dolinach reglowych niekoniecznie jest bezpieczne.  Przy 4 stopniu schroniska na Hali Kondratowej czy w Morskim Oku mogłyby zostać zmiecione przez lawinę z powierzchni ziemi - dodaje. Lawinowa czwórka równa się ekstremalne niebezpieczeństwo.

Biorąc pod uwagę te czynniki lawinowa trójka w polskich górach, mimo że znajduje się pośrodku międzynarodowej skali, oznacza wysokie ryzyko i osoby bez odpowiedniej wiedzy nie powinny w ogóle myśleć o wyjściu w góry. - Przy lawinowej trójce po górach mogą poruszać się wytrwani wspinacze albo osoby zawodowo lub sportowo związane z górami, przewodnicy, ratownicy. - przestrzega Piotr Konopka.

Ratownik TOPR zwraca uwagę na jeszcze jedną rzecz. - Technologia powoduje wzrastającą wiarę w nieśmiertelność. Spotykam turystów, którzy na zwrócenie im uwagi, że wybieranie się, na przykład Żlebem Zawratowym, przy 3 stopniu lawinowym, może być śmiertelne, odpowiadają: Mamy komórki. Pytam ich: Czy jak was przysypie lawina to komórki będą za was oddychały? 

Zobacz również: Zagraniczni turyści pokochali polskie miasto. Zagraniczny hit przyciągnął tłumy

W 99,99 proc. to człowiek wywołuje lawinę

Ratownicy przestrzegają, że w takich warunkach nawet pozornie łatwa droga do Morskiego Oka jest zagrożona lawinami. Szlak w kilku miejscach przecinają żleby. W ostatnim czasie lawina zeszła z Głębokiego Żlebu na tzw. Zakręt Ejsmonda, a jej podmuch przeciął popularną drogę do Morskiego Oka. Kilka mniejszych lawin zeszło ze zboczy Opalonego, które do drogi nie doszły. Kolejna lawina zeszła spod Żabiego Konia w kierunku Czarnego Stawu pod Rysami.

Do wypadków w górach najczęściej dochodzi dzień po załamaniu pogody. Ludzie po kilku dniach czekania, zniecierpliwieni, ruszają w góry. Niestety popełniają błąd interpretując dobrą pogodę jako dobre warunki do uprawiania turystyki górskiej. Jednym z najgroźniejszych czynników wpływającym na zagrożenie lawinowe jest wiatr. - Nawet ci doświadczeni w chodzeniu po górach nie zawsze zdają sobie sprawę, że przy silnym wietrze oraz kilka dni po nim, ryzyko uruchomienia lawiny gwałtownie wzrasta, laicy natomiast zupełnie nie biorą tego pod uwagę - mówi ratownik TOPR.

Większość lawin, których konsekwencją są obrażenia lub śmierć, spowodowana jest przez człowieka. - To jest kompletnie nieuzasadniona opinia, że lawina spadła i porwała człowieka. W 99,99 proc. jest tak, że to człowiek wywołuje lawinę, która robi mu krzywdę - zaznacza Piotr Konopka.

Błędy, za które płaci się najwyższą cenę

Ostatnie zejścia lawin w Tatrach sprowokowane były przez człowieka. Tak też było pod Przełęczą Kondracką. Turyści, którzy tego dnia wybrali się tym szlakiem, popełnili szereg błędów. - Przy trójce lawinowej turystyka piesza przy takim nastronieniu powinna zostać wykluczona. To pierwszy błąd jaki popełnili. Poza tym fatalny, jeden z najgorszych możliwych, wybór drogi dojściowej na przełęcz pod Kopą Kondracką. Zimą, przy zagrożeniu lawinowym, chodzi się tam zupełnie inaczej. Dalej, niezachowanie odpowiedniego dystansu. To kardynalny błąd. Na zagrożonym lawinowo zboczu powinna przebywać tylko jedna osoba. Należy iść w bardzo dużych odstępach, nawet kilkumetrowe będą zbyt małe. W tym przypadku turyści szli jeden za drugim, co mamy udokumentowane na zdjęciach zrobionych przed zejściem lawiny - opowiada ratownik TOPR.

Lawina pod Przełęczą Kondracką porwała siedem osób. Dwie osoby zostały częściowo przysypane, jednej udało się z pomocą pozostałych turystów wydostać spod śniegu. Żaden z turystów nie posiadał lawinowego ABC, czyli detektora, sondy i łopaty. 28-letni mężczyzna został całkowicie przysypany przez zwały śniegu. Ratownikom jego odnalezienie i odkopanie zajęło niemal dwie godziny.

- Gdyby miał detektor, może by żył - podsumowuje ratownik TOPR.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Tatry | TOPR
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy